W szkole muzycznej jest internat ja jestem z Kasią w internacie. Tylko, że ja mieszkam do góry, a ona mieszka na dole jeteśmy w innych pokojach, jakoś się tak złożyło, że wcześniej się nie zlałysmy ona ma 14 lat, ja 17 ale jesteśmy tak samo porabane. Ja leżę u niej na łóżku, ona mnie głaszcze. Obgadyjemy dosłownie każdego nauczyciela, który jest chamem. Codziennie chodzimy do sklepu po czekolade. Tym razem mega mi się nie chciało a kurtka moja była na górze (Oczywiście na dworze -10 stopni). Kasia zatem- wariatka niebywała (jak i ja XDD) bo się dobrałyśmy.
Mówi tak:

  • To ja dam Ci swoją kurtkę, a ja pójdę w szlafroku

Dała mi swoją kurtke i sama ubrała szlafrok na piżame (była 20:00). I poszłyśmy do gamy, sklepu tuż pod szkołą muzyczną. Na szczecie nie zauwazyla portierka, że mamy na sobie piżamę XDD ona jeszcze w klapkach (padał deszcz). Obie wyglądamy jak byśmy uciekły z psychiatryka i idziemy do gamy. Jak zwykle chichramy się na cały głos nie umiąc ustać ze śmiechu na nogach. Wracamy z rękami pełnymi czekolad, chowamy je pod kurtkę, bo w internacie mają problem, kiedy jemy na noc słodycze. No i idziemy, mijamy szkołę muzyczną i patrzymy, a tam Kasi nauczyciel (przechodził na pasach) a my idziemy i śmiejemy się na cały ryj i on się pyta: „czy ty jesteś w piżamie?”.
Kasia odpowiedziała pod nosem: „nie to najnowszy styl Gucciego”.

Trzeba jeszcze dodać, że jej nauczyciel jest ciutke wkużający i ma od każdego ucznia pierdyliard przezwisk. Idziemy przez miasto śmiejemy się, tańczymy i śpiewamy a ludzie się gapią ja na ufo ale było ciemo i mieliśmy wszystko w dupie.

Kategorie: Historie

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder