Dziś miała być wigilia. W ten dzień dostałam konkretny ochrzan od wiedźmy z maty nazywanej Batmanem Za oceny. Mam poprawiać jutro aż dwie katkowi, żeby zdać.. a na żadną gówno umiałam.przed lekcjami. Wróciłam tylko że szkoły, siadłam na łóżko i od razu rozpakowałam matematykę. Zaczęłam się uczyć. Przypomniało mi się, że dzisiaj Wigilia i nie zdążę. ….. Tak więc zapomniałam nawet o przerwie na napicie się, a tym razem nawet do Kasi nie zeszłam na 5 minut. Uczyłam się maty już 4 godziny, a za 30 min miała być wigilia. Każdy miał na nią iść. Kierownik miał wyganiać. Tak więc dalej się uczyłam. Przyszła Kasia i kazała zrobić sobie przerwę. Nie słuchałam jej, ale w końcu udało jej się wyciągnąć mnie do gamy na czekoladę. Wróciliśmy pół biegiem. Obie siadlysmy tym razem na stołówce i miałyśmy się uczyć. Za 5 min miała być już kolacja. Wszyscy się zebrali. Wszyscy tacy odstrojeni, dziewczyny odwalone w kiecki, chłopacy w garniturach , a my ubrane w bluzy i leginsy.. ona stwierdziła, że pójdzie w piżamie, ale przecież miała być dyrektorka i robione zdjęcia. Poszłam wiec do góry do mojego pokoju i się na szybko ładnie ubrałam. Że stresu, że jak zwykle się spoznie, podziurawiłam gacie xd
Ubrałam inne i buty na obcasach i z Kasią szybko poszłyśmy na wigilię. Byłyśmy już spóźnione 10 min, a wszyscy siedzieli na swoich miejscach, było ciasno. Była cisza. My robimy wejście gwiazd, albo smoka i szukamy, gdzie mamy usiąć. Nie wiemy gdzie, w końcu ktoś nam pokazał. Kilkukrotnie spotkałam wzrok dyrektorki. Usiadlysmy na miejsca. Zaraz miała zostać odczytana ewangelia. Miał odczytać ja Gabryś. Sam fakt, że czyta ją on był nieznośnie śmieszny. Tak jakoś oo prostu. Z Gabrysiem się przyjaźnie. Powiedział pierwsze słowo ewangelii, a ja parsknelam śmiechem. Nie potrafiłam wytrzymac, schowałam głowę za kasie i wstrzymałam oddech. Kasia odwróciła się do mnie i sama się schowała za koleżankę obok niej. Nie jedna napędzała drugą. Nie szło wytrzymać ze śmiechu. Przed dyrektorką przecież nie moglysmy się tak źle zachowywac..W końcu to się skończyło. Mieliśmy zasiąść do stołu i jesc. Przynieśli krokiety i barszcz. Niestety nie położyli na naszym stole, a ja byłam z (tyłu siedzialysmy) na rogu i miałam dostęp do barszczu. „Ja jestem niezdarna, Kasia, nie ręczę, jak wyleje” śmieje się, bo Kasia prosiła, żeby podać jej barszcz. Podałam bardzo ostrożnie na nasz stół. Postawiłam już. Kaisa się odwraca po barszcz, a on cały (chyba z 4 litry barszczu) a jednym momencie wylały się na stół. Parsknęłam śmiechem. Cały biały obrus i cały stół zalany barszczem, łącznie z moim siedzeniem i popryskamymi ludźmi. Byłam tak Rozbawiona, że nie umiałam utrzymać się na nogach jak zwykle. Chciałam to wszystko wytrzeć. Poleciałam z oblanymi barszczem rękami i płaskim talerzem, w którym również znajdował się barszcz do toalety po papier. Przejść musiałam przez całą salę. Patrzyła tam się dyrektorka, kierownik, wszyscy. Nawet ksiądz spojrzał na mnie z delikatnym uśmieszkiem. Ja ledwo żyje ze śmiechu. Przejść musiałam przez całą salę. Patrzyła tam się dyrektorka, kierownik, wszyscy. Nawet ksiądz spojrzał na mnie z delikatnym uśmieszkiem. Ja ledwo żyje ze śmiechu.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder