Spałam w moim domu. Jest stary, ale przed powrotem do niego nigdy nie straszyło. To znaczy- czasem coś wraz zrobiło ogromny hałas, jak gdyby coś spadło, ale nic nie spadło i wszystko było w normie. Jednak gdy wprowadziliśmy się spowrotem, coś jakby żyło tam z nami. Pewniej nocy spałam w moim jeszcze starym pokoju, którego drzwi prowadziły tuż do pokoju moich rodziców. Nie mogę określić godziny, ale było to jakoś bardzo wcześnie nad ranem. Może godzina 3. Obudziłam się, bo coś pukało i ruszało moimi uchylonymi lekko drzwiami. Ruch był tam i spowrotem, dość szybki, a jako muzyk mogę określić, w jaki sposób pukało. To tak, jakby zapisać w nutach jedną poł nutę i cztery ósemki. Do dziś zapamietałam ten rytm. Powtarzał się kilku krotnie. Chyba z trzy razy, bo jeszcze w ćmoku snu (miałam łóżko postawione blisko drzwi, a głowę od ich strony) byłam taka niedobudzona. Nie wpadłam w panikę ani nic. Po prostu odepchnęłam drzwi, stukot ustał i poszłam dalej spać, choć powiem, że zdziwiona byłam fest. Nie byłam do końca pewna, czy mi się to czasem nie śniło. W śnie pomyślałam „ufo albo coś” tak tylko. Na drugi dzień mama mnie zapytała, co tymi drzwiami tak ruszało i o nie pukało. Wystraszyłam sie, że ona też to słyszała i widziała, jak je potem odpycham i że to jednak nie był sen…..
Kategorie: Historie
0 komentarzy